sobota, 10 lipca 2010

Klocki i atomy

Sobota, 10 lipca 2010


Kiedy byłem mały uwielbiałem bawić się klockami Lego. To była świetna zabawa, ta swoboda tworzenia. Cały czas ograniczona do elementów, które posiadasz, ale z czasem, kiedy zwiększała się liczba elementów rosły też możliwości. Już nie trzeba było uciekać się do schematów, można było tworzyć swoje własne konstrukcje i potworki. Każdy inny, każdy przez kilka chwil wyjątkowy i każdy z tym samym końcem - powrotem do elementów składowych i pojemnika z klockami.



Wyobraźmy sobie teraz jakiś budynek stworzony z Lego. W pewien sposób unikatowy, chociaż stworzony z takich samych elementów co wszystko inne. Co się z nim działo, kiedy tworzące go elementy powróciły do pojemnika? Gdzie się podziewał? Czy 'był' teraz w pojemniku?

Nie wydaje mi się. Przecież to tylko klocki, elementy. One nie są budynkiem, są jedynie budulcem. Można z nich stworzyć coś zupełnie innego, nie wiemy jaki mają potencjał, ile niezwykłych tworów może z nich powstać. Ale nie zmienia to faktu, że budynku już nie ma, nie 'odszedł' nigdzie, był tylko aranżacją, chwilową anomalią wyłowioną z chaosu i po prostu przestał istnieć, choć jego elementy składowe pozostały.

A czy my sami nie jesteśmy tylko takimi 'budynkami', konstruktami stworzonymi z atomów - grupy kilkudziesięciu uniwersalnych klocków? Jesteśmy - jak i wszystko dookoła nas - tylko chwilową aranżacją. Unikatową i wyjątkową kombinacją klocków - kilkudziesięciu klocków z tablicy Mendelejewa.


Oto one - klocki życia

I tak samo jak czas istnienia dziecięcych budowli, tak i nasz czas jest ograniczony. Wszystkich nas czeka ten sam los - powrót do 'chemicznego pojemnika', choć tak naprawdę nigdy go nie opuszczaliśmy. I choć bez nas to zabawa klockami, największa zabawa wszechświata będzie trwać nadal. Wliczając w to 'nasze' klocki.

źródła:

Lego Color Bricks - Alan Chia

sobota, 3 lipca 2010

Historia niezwykłego kurczaka

Niedziela, 4 lipca 2010

Jest 10 września 1945. Minęło 8 dni od zakończenia II wojny światowej. Ameryka zwycięża. W całym kraju panuje radość. Amerykanie czują się jak bohaterowie. Uratowali Europę, pokonali Hitlera i zmusili Japonię do kapitulacji. Nic nie zapowiada narastającego konfliktu ze Związkiem Radzieckim, który przerodzi się w kolejną wojnę. My pozostawmy jednak wielkie wydarzenia wielkim tego świata i przenieśmy się do małego miasteczka Fruita w Colorado, a dokładniej na fermę Pana Lloyda Olsena. Na dzisiejszą kolację ma przybyć teściowa Pana Olsena. Nikt nie przypuszcza jak wiele ta wizyta zmieni w życiu rodziny Olsenów.

Jakiś czas przed wizytą - za namową żony - Pan Olsen wychodzi z domu i bierze swój topór...
po czym udaje się do kurnika. Przecież coś trzeba zjeść na tą kolację. Wybór pada na pięciomiesięcznego koguta.

Możemy sobie jedynie wyobrazić dalszy ciąg wydarzeń. Pan Olsen bierze kurczaka, kładzie go na pniu, bierze swój topór i uderza. Patrzy chwilę jak kurczak biega bezładnie dookoła, i tutaj dzieje się coś niezwykłego - zamiast umrzeć, jak to tradycyjnie czynią kurczaki poddane dekapitacji - kurczak się uspokaja.

Pan Olsen zainteresowany dlaczego jego bezgłowy kurczak, nazwany Mike, nadal żyje udaje się do odległego o ponad 400 km Uniwersytetu Utah w Salt Lake City, aby potwierdzić autentyczność Mike. Po czym wyrusza w podróż przez Stany organizując przedstawienia z Mike'm i żądając 25 centów za wstęp (i kto powie, że amerykanie nie są przedsiębiorczy?). Podczas szczytowej popularności pokazuje go kilkunastu tysiącom ludzi miesięcznie zarabiając w ten sposób do $4.500 miesięcznie (równowartość $50.000 z roku 2005 - długoterminowy skutek inflacji, wynoszącej tu średnio nieco powyżej 5% rocznie).

A oto bohater tej historii - Bezgłowy Kurczak Mike


Podczas swojego życia Mike przytył z 1,1 kg do 3,6 kg i nadal potrafił się poruszać i utrzymywać równowagę. Wydawał także bulgoczący dźwięk, przez niektórych uznawany za próby piania. Był karmiony przez Olsena przez zakraplacz mieszanką mleka i wody oraz drobnymi ziarnami.

Bezgłowy Kurczak Mike umiera dusząc się w nocy w marcu roku 1947 w motelu w Phoenix, gdzie Olsen zatrzymał się podczas swojego objazdu. Zgon następuje 18 miesięcy po odcięciu głowy.

Sekcja zwłok wykazała, że ostrze topora uderzyło za wysoko omijając żyłę szyjną wewnętrzną, a skrzep powstrzymał kurczaka przed wykrwawieniem się. Zachował się niemal cały pień mózgu oraz co mało ważne - jedno ucho. Zastanawiające jest też, że kurczak nie umarł w skutek żadnego zakażenia ani powikłań.

Myślę, że jest to interesujący popis ludzkiej przedsiębiorczości oraz co ważniejsze doskonały przykład kluczowej roli pnia mózgu w utrzymywaniu podstawowych funkcji życiowych (jego rola u człowieka jest bardzo zbliżona) oraz faktu, że do samego podtrzymania funkcji mózgowych kresomózgowie nie jest konieczne.

źródła: